- Mamusiu, czy moje piórka są już na tyle mocne, żeby wyruszyć w podróż na morze? - Protazy podskoczył kilka razy na swoich krótkich nóżkach i pociągnął mamę za skrzydło.
Perspektywa nurkowania w oceanie i samodzielnego polowania na ryby, skorupiaki i głowonogi bardzo mu się podobała. Od chwili, gdy kilka tygodni wcześniej usłyszał, że po opierzeniu młodych pingwiny wracają na swoje zwykłe miejsca żerowania, codziennie dopytywał, czy jest już gotowy na tę wielką wyprawę. Odpowiedź mamy była zawsze ta sama: "Wyruszymy, jak tylko twoje piórka będą podobne do upierzenia taty".
Protazy był zdania, że skrzydła i grzbiet są wystarczająco czarne, a brzuszek wystarczająco biały, ale mama uważała, że są one ciągle jeszcze zbyt szare.
Wreszcie któregoś dnia pod koniec grudnia, gdy słońce już od jakiegoś czasu nie chowało się za horyzont, tata dał hasło do podróży. Protazy był tak podekscytowany, że nie mógł ustać w miejscu. Raz po raz machał krótkimi skrzydełkami, ślizgał się na brzuchu po śniegu, wyobrażając sobie, że podobnie będzie nurkował w wodzie. Ciekawe, czy uda mu się od razu upolować jakąś rybę. Mama mówiła wprawdzie, że lepiej zacząć od skorupiaka, który jest mniejszy i wolniej się porusza, ale pingwinek był ambitny i postanowił rzucić się od razu na głęboką wodę.
- Protazy, gdzie ty jesteś? - w głosie mamy słychać było zniecierpliwienie. - Zaraz wchodzimy do wody.
- Jestem, mamusiu, jestem. Zwarty i gotowy! - dodał zawadiacko.
- Pamiętaj, synku - odezwał się tata - jeśli poczujesz się zmęczony, wskakujesz na najbliższą krę i dajesz nam znać, że potrzebujesz odpoczynku.
Protazy kiwnął główką i szepnął sobie w duchu, że na pewno szybko to nie nastąpi. Czuł w sobie mnóstwo energii i ochoty do figlów w morzu.
Szybko wyszło na jaw, że ślizganie się po śniegu to nie to samo co pływanie w lodowatej wodzie. Z początku nie było łatwo. Drobne fale raz po raz znosiły pingwinka z obranego przez rodziców kursu, chwilami brakowało mu tchu, ale nie poddawał się i po pewnym czasie zauważył się, że jego ruchy stały się bardziej płynne. Podpatrując rodziców wpadł w rytm wynurzania się i nurkowania, stwierdził więc, że czas zapolować.
Właśnie przepływała koło niego jakaś lśniąca rybka. Mocniej uderzył łapkami przypominającymi płetwy w wodę i jednocześnie kłapnął dziobem pewny, że za chwilę poczuje w nim zdobycz. Niestety, ryba była szybsza. Protazy musiał obyć się smakiem. Jeszcze kilka razy próbował, ale ciągle bez rezultatu.
- Spróbuj, synku, złapać jakąś szczętkę - mama zauważyła nieudane próby Protazego. - Zobacz, jak to się robi - i zręcznie chwyciła przepływającego obok skorupiaka.
- Spróbuj, synku, złapać jakąś szczętkę - mama zauważyła nieudane próby Protazego. - Zobacz, jak to się robi - i zręcznie chwyciła przepływającego obok skorupiaka.
W tym samym momencie pingwinek kolejny raz szybko zamknął otwarty dziób i poczuł, że wreszcie coś w nim jest.
- Brawo Protazy! - w głosie taty słychać było dumę. - Właśnie upolowałeś bathydraca. Zuch z ciebie!
Źródło: https://pl.wikipedia.org/wiki/Bathydraco#/media/File:Bathydraco_antarcticus.jpg |
Protazy uszczęśliwiony przełknął zdobycz. "Warto być ambitnym i się nie poddawać" - pomyślał.
***
Podczas podróży Protazy spotkał kolonię pingwinków Adeli. Trafił się między nimi nawet mały wielorybek.
Protazy z przyjemnością dołączył do zabawy.
A czy jest ktoś chętny, by dołączyć do tworzenia amigurumi? Zgłosić można się w każdej chwili.
Pozdrowienia od Protazego:)