W słoiczku przybyło trochę nitek i skrawków, mimo, że wrzesień był dla mnie bardzo trudnym miesiącem. Ze dwa hafciki, wrześniowy pajączek, resztki wstążeczek z czekoladownika (wkrótce zaprezentuję). Te chwile z igłą lub szydełkiem w ręku pozwalają się wyciszyć i pomagają wracać do równowagi.
Złota polska jesień na dobre się rozgościła. Choć poranki chłodne i czasami mgliste (dziś zachwycałam się pajęczymi nitkami rozwieszonymi wzdłuż całego płotu - prawdziwe babie lato), to popołudnia zachęcają do spacerów. Zdarza mi się wracać z pracy okrężną drogą, by złapać trochę jesiennego słoneczka. Trudno przejść obojętnie obok kolorowych liści, tak więc dziś słoiczek TUSAL-owy w towarzystwie jesiennego bukietu.
Październikowe pozdrowienia :)
Mam nadzieję, że kolejny miesiąc będzie łatwiejszy...
OdpowiedzUsuńLiście, kasztany... jak można się po nie nie schylać...
No właśnie, kasztanów już dziś nie znalazłam. Chyba się skończyły...
UsuńDzięki, że jesteś :)
Olu, oby skonczyly sie klopoty...
OdpowiedzUsuńDzięki, Kasiu, za dobre słowo :)
Usuń