Dzisiaj dyżur w szkole zaczynałam o 11.30, więc wykorzystałam poranek na spacer i śniadanie na Wilczych Dołach.
Pogoda dopisywała, było słonecznie, jeszcze nieupalnie, choć dość duszno. Tym razem wybrałam zakątek o jeden poziom niżej niż ostatnio, z tarasikiem i schodami, na których można przysiąść i obserwować drewniane wilki w dole.
Inspiracją do śniadaniowego menu była sałatka z arbuzem, którą zmodyfikowałam zgodnie z aktualną zawartością lodówki. Zamiast arbuza - melon, zamiast sera feta - kozi serek sałatkowy, zamiast syropu klonowego w sosie - miód. Wyszło pysznie!
Nie skończyłam jeszcze "Diuny", ale jako odskocznię zaczęłam "Odrzanię". Tu dla odmiany wciągnęło mnie od pierwszej strony, mimo niełatwej tematyki. Bardzo odpowiada mi sposób pisania i patrzenia na świat Zbigniewa Rokity. "Kajś" mnie zachwyciło, tym bardziej, że opowiada o miejscu, w którym się urodziłam i wychowałam. "Odrzani" też na razie daję wielki plus, choć dopiero pięćdziesiąt stron za mną.
Roślinność dzisiaj i dzika i ta posadzona. Żurawki są powoli zgłuszane przez różne trawy, bylice i inne rośliny łąkowe. Ciekawe, czy sobie poradzą.
Wakacyjne pozdrowienia :)
Bardzo klimatyczne śniadanie. Pozdrowienia. Jak dziś wyszłam na balkon, było chyba goręcej niż na Filipinach :)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie te śniadania relaksują. Rano nie jest jeszcze tak upalnie :)
Usuń