Trzeciej róży jeszcze trochę brakuje do pełnego rozkwitu, podobnie jak drugiej stronie wzoru do końca. Przenikające się żółcie o podobnych odcieniach haftuje się dość wolno, potrzebne jest pełne skupienie, a że wyszywam zwykle rzucając okiem na jakiś serial lub film, to o rozproszenie łatwo.
Jeśli ktoś bardzo wnikliwie porównałby zdjęcie sprzed miesiąca i dzisiejsze, zauważy, oprócz krzyżyków, które przybyły, brak jednej bobinki z zieloną muliną. Przeskoczyła ona chwilowo do innej pracy, będącej początkiem nowej kolekcji na lata 20-te. Szczegóły, mam nadzieję, już wkrótce.
Wracam do "Kalendarza" Beaty Obertyńskiej.
Beata Obertyńska
Luty
Jeszcze tyle tygodni! Poco wiosny czekać?
Bielą mroźnego kwiatu sad dziś w nocy obrósł,
Słońce między pnie poszło szafiry rozwlekać
I siec
prętami cienia biały, skrzący obrus.
Na nizko zwisłą gałąź spada ciężko wrona
I skrzydłem białe puchy zmiata od niechcenia.
Wtedy pod nią, na śniegu, śmiesznie wydłużona,
Modrą wronę
kołysze modrą gałąź cienia.
Drzewom sen o jesieni w mróz jest jeszcze dalszy…
A przecie – patrz – w tym białym, roziskrzonym pyle
Płonie już oto pąsem gatunek najtrwalszy
Ścigłych, zimowych jabłek… Przyleciały gile!
(Pisownia oryginalna, zgodna z przedwojennymi zasadami ortografii)
Dzisiejsza pogoda żywcem wyjęta z wiersza. Tylko gile ani wrony nie pojawiły się w ogrodzie. Nie zgadzam się jednak z pierwszym wersem. Wczoraj zima (przynajmniej ta kalendarzowa) przekroczyła półmetek. Wiosna coraz bliżej!
Lutowe pozdrowienia :)
Róże coraz piękniejsze. Podziwiam cierpliwość do tak mozolnej pracy. Tez lubię haftować czy robótkować przy filmie.
OdpowiedzUsuńPiękno rozkwitającej róży jest warte tego mozołu ;) Ja już nie potrafię oglądać czegokolwiek nie mając zajętych czymś rąk. No chyba, że mnie coś bardzo wciągnie.
OdpowiedzUsuń